UWAGA! Ten serwis używa cookies i podobnych technologii (brak zmiany ustawienia przeglądarki oznacza zgodę na ich używanie)
Forum Dominikana www.forum.dominicana.com.pl  Strona Główna

Poprzedni temat :: Następny temat
Zamknięty przez: Salseros
22-04-2008, 16:53
WSPOMNIENIA Z GINĄCEGO RAJU CZ. VII
Autor Wiadomość
sirga 
WŁADCA TORTUGI


Wiek: 46
Dołączyła: 11 Cze 2007
Posty: 2099
Wysłany: 22-04-2008, 13:31   WSPOMNIENIA Z GINĄCEGO RAJU CZ. VII

LAGO ENRIQUILLO. NEIBA.
Piątek, 15 lutego 2008r. Dzień siódmy.

Tego dnia mamy w planie podróż nad umieszczone między górami Sierra de Neiba i Sierra de Bahoruco Lago Enriquillo. Chciemy popłynąć na największą z trzech wysp umieszczonych na jeziorze – Islę Cabritos. Po śniadaniu, gdzieś koło 10:00 całe nasze trio, Zenek i jego żona pakujemy się do samochodu i jazda.

Ustalona trasa:
Barahona – Cabral – Duverge – Jimani - La Descubierta - Postrer Rio – Los Rios – Villa Jaragua – Neiba – Galvan – Tamayo – El Jobo - La Hoya – Barahona

Jak widać, trasa zaczyna i kończy się w mieście Barahona. Ogółem jakieś 270 kilometrów. Nasze oczy pożerają krajobrazy. Całkiem inne niż na wschodnim i północnym wybrzeżu. Rozległe panoramy i cienie stromo wznoszących się gór zmuszają do ... uległości i zadumy nad minionymi epokami. Są przyczyną nagłego dreszczu, który przebiega ciało.


20 kilometrów za Barahoną, w miejscowości Cabral mogliśmy skręcić w lewo. Dojechalibyśmy do słynnego Polo Magnetico. Ale w natłoku emocji nikt o tym nie pomyślał. Szkoda, ponieważ po drodze znajdował się również Park Narodowy Baoruco Oriental.
Około 11:30 mijamy Cabral. Widoczną po prawej stronie drogi Lagunę del Rincon, oraz Park Narodowy Cabral o Rincon (Reserva Cientifica Laguna Rincon de Cabral).

Na Dominikanie jest mnóstwo Parków Narodowych, Rezerwatów Przyrody i Naturalnych Pomników. Patrząc na mapę, co chwila rzucają się w oczy tereny otoczone zieloną linią. Co spowodowało, że w ostatnich czasach tak gwałtownie wzrosła tutaj liczba obszarów chronionych? Ha!!! Potraktowano poważnie ostrzeżenie wygłoszone 30 lat temu. Czego dotyczyło? Prognozy, że do 1990 roku z kraju zwanego Dominikaną lasy znikną zupełnie!!! Główna przyczyna to tempo deforestacji.

Dojeżdżamy do skrzyżowania. Jadąc w prawo dojeżdża się do Neiba. Ale my zmierzamy prosto. Jest ... samo południe. Na środku rozgałęziających się dróg, lśni w promieniach słońca pomnik indiańskiego wodza Enriquillo.
W Przewodniku napisano że między morzem, a depresją Lago Enriquillo wznoszą się góry pełne śladów kultur Indian Taino i kryjówek zbiegłych niewolników.
Da się to odczuć. Cały obszar ma specyficzną atmosferę. Suche doliny. Wysokie kaktusy. Rzadkie, cierniste krzewy przyzwyczajone do egzystencji w krainie sporadycznych deszczy. Ukryte wśród pól nieprzejezdne ścieżki. Miejsce, gdzie wiatr zawodzi o czasach nam nieznanych ... O wydarzeniach które rozegrały się w odległej przeszłości ... O ucisku, rozlanej krwi i cierpieniu ludzi, których wymordowano dawno temu. To właśnie tu, na południowym zachodzie najbardziej można odczuć atmosferę kraju. W tej historii jest wiele znaków zapytania. Widok na brunatne góry i serpentyny dróg jest piękny. Człowiek inaczej tu czuje ... Stajesz na odludnym wzniesieniu i uderza w ciebie cisza. Całkiem inna niż ta którą znasz. Głosy przyjaciół oddalają się, aż w końcu całkiem milkną. Coś cię przytłacza ... Chciałbyś uciec, ale nie masz gdzie. Z każdej strony otaczają cię góry. Zdają się podchodzić coraz bliżej. Pochylać ku tobie ... Jakby chciały uwięzić cię w swym wnętrzu. Zamknąć z dala od świata. Słyszysz szept, który nie płynie z żadnego konkretnego miejsca, ale za to ma wielu właścicieli: “ ... tylko teraz. Tylko w ten sposób zrozumiesz co tu się kiedyś wydarzyło. Z jakim obrazem wspomnień się zmagamy. Co ukrywamy ... Choć, podejdź bliżej. Usłyszysz o pewnych momentach z historii ... Zobaczysz coś, czego ujawnienie mogłoby wstrząsnąć światem ... “
Wszędzie dookoła ziemię pokrywa szara powłoka, przez którą przebijają się kolory. Czy kolor może być brudny? Patrzysz w dół. Brudno-żółte doliny. Patrzysz w lewo. Brudno-brązowe, strome wzniesienia. Potem jeszcze w prawo. Brudno-niebieski pazur rzeki. Albo szaro-biała kamienista nawierzchnia drogi, nad którą unosi się brudny, szary pył. Nawet krwisty kolor samochodu pokrywa szary brud. A potem spoglądasz w niebo ... i nie możesz oderwać oczu od czystego błękitu.
Rozległe przestrzenie budzą zachwyt i mnóstwo emocji. Bezmiar na wpół dzikiej ziemi kojarzy się z prerią. Mam wrażenie, że znalazłam się w innym czasie. W czasie, który przeminął. I, że lada chwila usłyszę tętent galopujących koni. Mustangi na Dominikanie? E ... Chyba za bardzo ponosi mnie wyobraźnia. Ale to suche pustkowie wręcz do tego zmusza.

Często zatrzymujemy się, by porobić zdjęcia. Zjazd z jednego wzniesienia automatycznie wprowadza nas na inne. Większe. Z lepszym widokiem.
Na krótką chwilę zjeżdżamy z trasy nad kąpielisko. Powietrze zajeżdża siarką. Robimy fotki. Jakiś mężczyzna sprzedaje tanio kapelusze. Inny daje nura do turkusowej wody. Jest 13:00. Jedziemy dalej. Godzinę później znów krótki przystanek. Stadko kóz ma swoją serię zdjęć i wyschnięte koryto rzeki.

Za La Florida, po lewej stronie Laguna Limon. Częściowo wchodzi na teren Parku Narodowego Sierra de Baoruco.
Park znajduje się na obszarze, gdzie częstość gwałtownych zmian pogody jest niewielka (tzw. klimatyczna stabilność). Częściowo ciągnie się wzdłuż granicy sąsiedniego kraju. Nie może być inaczej, ponieważ pasmo górskie o wapiennym podłożu zwane Sierra de Baoruco jest kontynuacją haitańskiego Masywu de la Selle. Nie powiem, że nie miałam ochoty zobaczyć tej jałowej, spieczonej słońcem ziemi. Kotlin, stoków i szczytów porośniętych zarówno ciernistymi krzewami, jak i sosnowym lasem. Ale nie wyszło.
Chcąc dojechać do parku najprawdopodobniej trzeba by było się cofnąć i w miejscowości La Florida skręcić w lewo. Nie zawracamy, a szkoda. W tym parku można obejrzeć wszystkie 7 stref wegetacji spotykanych na Dominikanie.

Im bliżej celu tym liczniejsze budki strażników. Docieramy do Jimani. To jedyna miejscowość na naszej trasie, która leży tak blisko granicy z Haiti (niewiele ponad 5 km). Tutaj zatrzymuje nas strażnik. Podchodzi do samochodu i coś mówi. Po hiszpańsku - oczywiście. Spoglądamy po sobie. Co znowu? Z wyjaśnieniem przychodzi nasz przyjaciel z Barahony: "On tylko pyta - ile mu dacie ..." No i co, trzeba dać. Mąż wyciąga drobne. Cicho pyta Zenka czy wystarczy. Ściszanie głosu jest zbędne. Mężczyzna nie zna polskiego. I nie za bardzo go interesuje o czym między sobą rozmawiamy. Stoi i cierpliwie czeka. Jemu się nigdzie nie spieszy ... Zenek uśmiecha się mówiąc, że jak na wojskowego to trochę mało. Trzeba dać więcej. W końcu strażnik zaciska dłoń na banknocie. Wraca na krzesełko ustawione w cieniu budki.

W Przewodniku napisano, że Dominikańczycy utożsamiają się raczej z białymi, niż czarnymi przodkami. I dlatego tak otwarcie przyjmują gości z Europy i Stanów Zjednoczonych. Najważniejsze funkcje w kraju, tak jak przed laty pełnią biali ... chcą się odseparować od "czarnego sąsiada" (Haiti) i jego religii voodoo.

Przed La Descubierta można odbić w lewo, ku wznoszącym się na północy górom. Widokowym szlakiem dojechać do Parku Narodowego Sierra Neiba, który krótkim odcinkiem ciągnie się wzdłuż granicy z Haiti. Wycieczka polecana zwłaszcza tym, których interesuje indiańska kultura. Dalej przez Hondo Valle, Rancho de la Guardia, aż do Las Lagunas. Z mapy wynika, że tam szlak się kończy. Na tej trasie znajduje się kilka punktów widokowych.

Hura!!! Jezioro. Godzina 14:00. W Przewodniku napisano, że warto odbyć podróż do tego miejsca nie tylko ze względów krajobrazowych, ale i kulturowych. Lago Enriquillo to największa atrakcja w okolicy. Kiedyś morska odnoga oddzielająca dzisiejszy półwysep Baoruco od wyspy. Dziś, leżce 40 m p.p.m. słone jezioro o powierzchni 300 kilometrów kwadratowych. W centrum jeziora leży bezludna wyspa o 12 km długości. To Park Narodowy Isla Cabritos. Również wspaniały punkt widokowy. Niestety ... Nie dla nas unikalne okazy rośliny. Nie dla nas flamingi, krokodyle i kajmany. Przybywamy za późno. Przewoźnicy pracują od 8:00 do 12:00. Totalna klapa!
Na spotkanie wybiega nam kilkanaście olbrzymich jaszczurów. To Legwany Nosorogie. Endemiczne. Nie pozwalają podejść zbyt blisko i same trzymają bezpieczną odległość. Są zachwycające w swej brzydocie. Pokaźnych rozmiarów rogi umieszczone na nosie i guzy z tyły głowy wprawiają w oszołomienie. Patrzysz na takiego gada i zastanawiasz się, jak wiele cech łączy je z dinozaurami. Czy olbrzymie jaszczury naprawdę wyginęły? Jaka ich cząstka przeżyła w tych całkiem niemałych, łuskonośnych potworkach? Brązowo-zielone, szaro-niebieskie, a w słońcu zwyczajnie popielate mrużą ślepia w ostrym słońcu. Bacznie nas obserwując.


Dookoła surrealistyczne pustkowie. Podzwrotnikowy las suchy i cierniowy ... Czyli roślinność, która radzi sobie przy śladowych opadach deszczu. Tutaj palmy nie rosną. Stoki gór porastają malutkie, suche krzewy. Najczęście są to drzewa akacjowe i gwajakowiec. Drewno tego ostatniego to jedno z najbardziej odpornych gatunków. Jest cięższe od wody, więc "nie pływa". Wzdłuż żwirowej drogi kilka kaktusów. Mam wrażenie że tak, jak wszystko dookoła również powietrze jest przeraźliwie suche. Jak bardzo się mylę?


Płacimy za wstęp (20 RDS) ostrzeżeni, że nikt już nie pracuje. Schodzimy ścieżką w dół. Oprócz biegających iguan mocniejszych widoków brak. Brzeg jeziora porastają zarośla. Gęste, wysokie – nie sposób się przez nie przebić. Tylko gdzie niegdzie lśni w metalicznym odcieniu niebieskiego tafla wody. W prześwitach chaszczy, przy brzegu stoją łódki i czekają na chętnych. Być może jutro zajrzy tu jakiś turysta. A może dopiero w przyszłym tygodniu. Wracamy.
Przy samochodzie żona Zenka karmi lodem jaszczura. Niecodzienny widok. Olbrzymi, stary gad łypie na nią spod oka. Wolno podchodzi bliżej. Płoszą go nasze kroki. Odbiega. Rzucony na biały żwir lód na patyku zostaje błyskawicznie pożarty. Ktoś kupuje następnego loda, który też ląduje na ziemi. Zbiegają się legwany. Rzucają na kąsek. W ślad za lodami idą ciastka naszego kolegi. Do dziś nie wiem, co go skłoniło do tego, by się z nimi rozstał :shock: Zwierzęta rzucają się jedzenie, wzbijając w niebo gęsty kurz. O godzinie 15:00 opuszczamy teren jeziora. W Polsce dochodzi 21:00.

Zatrzymujemy się za jakąś wioską. Z daleka po raz ostatni przygladamy się lśniącej tafli jeziora. Tak tu pięknie. Palmy gęstym wachlarzem zielenią się na tle wody. Wody, która jest trzy razy bardziej słona, niż wody oceanu. Ile w tym prawdy?

Godzinę później docieramy do Neiby. Tutaj żona naszego przyjaciela ma rodzinę. I tutaj n a j p r z y j e m n i e j spędzamy czas.
Idziemy na plantacje bananów. Jest upalne, duszne popołudnie. Jaskrawa zieleń bananowych liści wspaniale kontrastuje z żywym błękitem nieba. Starszy mężczyzna w ogromnych, przeciwsłonecznych okularach ścina maczetą kiście. Parne powietrze utrzymuje się, chociaż wieczór już blisko. Inny chłopak wspina się na palmy i zrzuca kokosy.


Tną komary. Trzeba przyznać, że tu – wśród bananowych drzewek - są prawdziwą plagą. Staram się sfilmować mężczyznę, który zwinnie jak małpka ześlizguje się po pniu. Im szybciej schodzi, tym większe mam oczy. Rany!!! Ja już dawno zdarłabym sobie skórę ... Ciężko coś nakręcić. A to słońce parzy ... A to tną moskity. Włażę pod olbrzymi zielony liść. Tuż obok mnie, jak spod ziemi wyrasta jakiś starszy mężczyzna. Nie wiem kiedy się tu podkradł. Filmuje dalej. Kątem oka szukam innych ... którzy, jak na złość zginęli gdzieś między bananowymi drzewkami. Mężczyzna coś mówi. Po hiszpańsku - oczywiście. Ciągle wchodzi mi w kadr. Nie wiem czy się śmiać, czy złościć. Jest ... lekko wcięty. Mamrocze coś wskazując palcem na moje włosy. Słowa “Besame” powodują, że zwijam kamerę i pędze w stronę odgłosu rozmów. On za mną. Powtarza prośbę. Zatrzymuję się tak nagle, że prawie na mnie wpada. Jak mu wytłumaczyć ...? Aaaa ... Już wiem!!! - "Soy cansada", mówię. On stoi naprzeciwko mnie i ma dziwny wyraz twarzy. Potem kiwa głową na znak zrozumienia. Czy, aby napewno??? Odchodzi, a ja wracam do reszty towarzystwa. Dopiero wiele godzin później uświadomiłam sobie, że zamiast “casada (mężatka)” powiedziałam “cansada (zmęczona)”. Jaka tu różnica? Kurcze ... Dla mnie żadna.

Chłopak, który zrzucał kokosy, obiera je teraz maczetą i podaje każdemu po kolei. Najpierw pijemy przejrzysty, jasny sok. Następnie dostajemy łyżki (to niewielki, odcięty maczetą czubek kokosowej skorupy). I konsumpcja. Jeśli opisanie innych rzeczy nie sprawia mi trudności, tak opis smaku kokosowego miąższu przychodzi z trudem. Tego po prostu trzeba spróbować. Ile osób nie próbując uwierzy, że kokosowy miąższ w Neiba ma posmak miodu?


Tamci ludzie, tamta atmosfera i otoczenie sprawiły, że przez chwilę poczułam się jak ... dziecko! Tak, właśnie jak dziecko. Jakbym cofnęła się w czasie. Otaczał mnie zapach czegoś co przypominało mi dzieciństwo i co nie było złe, lecz wypełnione radością. Wróciły jakieś dziwne, nieuzasadnione namiętności i obrazy z dawnych lat. A może z poprzedniego życia? Diabli wiedzą. Ech ... Nie ma się co rozwodzić. Każdy z nas przeżywa wszystko inaczej.
Dobrze się w tym świecie czujemy, choć wszystko trwa zaledwie półtorej godziny. Wracamy na podwórko. Kobieta ubijająca w wielkim pniu ziarna kawy, uśmiecha się nieśmiało. Nie ma nic przeciwko paru zdjęciom.


Chwilę później zostajemy poczęstowani świeżo zaparzoną kawą. Kawą uprawianą na Dominikanie od lat.
Nie lubię czarnej kawy. Widząc w filiżance gęstą, czarną jak smoła ciecz niechętnie podnoszę ją do ust. Mam wrażenie, że wszyscy dostrzegają moje obrzydzenie. Ale nim smak kawy rozlewa sie po języku, w nozdrza uderza jej aromat. Mimowolnie, na krótką chwilę przymykam oczy. Czy istnieje kawa o zapachu słońca? Jak pachnie słońce? Czy zapach może być słodko-ciepły? Czy można go zobaczyć? W głowie kłębią się myśli na widok ulatującej z filiżanki, podobnej do ... dymu smugi. Oczy śledzą, jak wznosi się coraz wyżej i wyżej, by stać się niewidzialną gdzieś na wysokości wierzchołków bananowych drzew. Nie potrafię ująć w jednym słowie tego co zawiera chwila.
Wyobraźmy sobie łąkę. Zalążki czegoś, co wkrótce stanie się kwiatem ... A potem rozgrywający się w ciągu 5 sekund (jak na przyspieszonym filmie) trwający kilka dni rozkwit ... Wyłaniające się we wszystkich barwach kwiaty. Podobnie jest z dominikańską kawą. Rozlewa się w twoich ustach pełnym bukietem smaku ... Nigdy wcześniej nie piłam lepszej kawy. W żadnym innym miejscu na świecie ta kawa, nie będzie miała takiego smaku. Bo dominikańska kawa to nie tylko perfekcyjnie dobrane ziarenka. To również tutejszy klimat i ciężka pracy wielu, spracowanych rąk.

Wracając do Barahony zatrzymujemy się jeszcze przy idyllicznie wyglądającym kąpielisku. Pół godziny później, w coraz gęstszym mroku nocy gnamy w stronę domu.

Kliknij, aby przejść do części ósmej.

Więcej zdjęć na dominicana.com.pl
_________________
Dominikana
 
 

SeoHost.pl

Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template spacevision v 0.3 modified by Nasedo. Done by Salseros

Forum dominikana

Dominikana wakacje, zdjęcia, informacje

Strona wygenerowana w 0,12 sekundy. Zapytań do SQL: 17